Po świętach zawsze zostają jakieś refleksje. Duchowe i cielesne. Tu - o tych drugich:
1. Prawdziwe, łowickie jajo poleciało do Hiszpanii - my zadowoliliśmy się "nowoczesną" formą ludowych pisanek - dzięki koszulkom z termoutwardzalnej foli w kilka sekund mamy jajo o jakim marzyły nasze babki... sama nie wiem, jak je nazwać... Były już kraszanki, wyklejanki, pisanki batikowe i wydrapywanki... a te? foliowanki?
2. Nigdy nie wierz przepisom, w którym jest napisane "z czystym sumieniem możemy polecić - to ciasto zawsze wychodzi". Otóż: nie zawsze. Zamiast baby na wielkanocny stół mamy przepyszny keks. Dziwne ciasto... Nie wyrosło, ale też nie jest zakalcem. Jakby drożdze wyparowały, zostawiając po sobie tylko lekki posmak.... W święta ogłosiłam więc definitywny upadek bab. Dobrze, że choć przepisy na paschę i tort makowy okazały się i tym razem "niezawodne". ps. może jednak trzeba wierzyć w przesądy prababek i drożdzucha wyrabiać w ciemnym, zacisznym i ciepłym kątku?
3. Wymarzyłam sobie na wielkanoc jaja przepiórcze. Malutkie, pięknie nakrapiane - w sam raz do naszego biało-czarnego wnętrza. Jaj nie udało mi się nabyć. Trudno. Za to u rodziny wśród ozdób świątecznych, ku mojej uciesze znalazłam to:
4. To co zwykle - już po świętach....
Nasze Baby też nie wyszły ( 7 ). nawet złe nie były ale to nie to. Pech?
OdpowiedzUsuńTo chyba nie pech. Piekłam raz w życiu i też wyszła marnie.
OdpowiedzUsuń