poniedziałek, 2 maja 2011

A jak...

A jak anna*, anagram, azulejos... aparat

Teraz to mocno wysłużony Canon d400. Do tego obiektyw (najczęściej) Sigma 17-70.
Pierwszy był poczciwy Zenit, potem Kiev - dalmierzowy - na zaledwie rolek kilka, które gdzieś zaginęły. Pierwsza własna cyfra - całkiem niezły Canon 30d. Z matrycą 3,2 mln pixeli... i jeszcze kilka olimpusów i canonów w pracy. 
Najgorszy? Canon G3 - wiecznie wyłączający się, niebywale wolny. Niejednokrotnie groziłam mu wyrzuceniem przez okno - jeśli nie raczy zrobić zdjęcia... przy nim zaczęłam tworzyć w myślach album fot niezrobionych.
Aparat prawie zawsze mam pod ręką. Jest wymówką, spojrzeniem, dystansem do otoczenia. Patrząc przez szkło wszystko ocenia się inaczej. Jakby obiektyw czy migawka chroniła przed bezpośrednim działaniem otoczenia....
autportret z Canonem,  2011

autoportret z Olimpusem, 2005?

autoportret z Zenitem, 2001
             
* od zawsze ktoś zawsze mnie tak nazywał - przez pomyłkę, niepamięć, roztargnienie....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz