Na jednym z domów Grohmana, przy ul. Tylnej powypisywane były kiedyś fragmenty z Malowanego Ptaka Jerzego Kosińskiego. Chodziliśmy je poczytać czasem przy okazji spacerów po Księżym Młynie, kiedy na uczelni mielismy czas lub niechęć do ślęczenia na nudnych zajęciach...
O Kosińskim wiem niewiele. Ale pewnie nie tylko ja. Mistrz autokreacji, ktory sam ostatecznie się w nich pogubił i rozstał gwałtownie z tym światem 20 lat temu. Pochodził z Łodzi... i tu podobno chcą go pogrzebać. Dopiero, bo od 20 lat ktoś trzyma urnę z jego prochami w domu. Przychodzisz w odwiedziny, siadasz wygodnie we wskazanym fotelu, a tu na komodzie - resztki doczesne Kosińskiego...
Kosiński robił zdjęcia. Eksperymentował z technikami, chlubił się, że tworzy własne. Jest takie fajne zdjęcie zrobione w łódzkim muzeum sztuki. Marzyła i się kiedyś refotografia.... wyszło jak zwykle - czyli nie dokładnie. Nie ten układ, nie to odejście... Ostatnio nawet brak jest rzeźby na ekspozycji...
Nic to. Pora przeczytać Good night Dżerzi Janusza Głowackiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz