środa, 26 października 2011

Kofrontacja

Dopiero wróciłam na pracy, a J. jak na złość się rozchorował. Wyrok - przynajmniej tydzień w domu. Dla mnie jak kara. Po trzech tygodniach wolności i myśleniu o sobie i pracy znów użeranie się o każdą drobnostkę - ubranie, leki, (nie)oglądanie bajek... Jestem zmęczona byciem Matką Polką. A po kilkunastu dniach w pracy tym bardziej przekonana, że nie jestem stworzona do rodzicielstwa ustawicznego. Może inni rodzice wiedzą, co mam na myśli ;-) Trzeba sobie zrobić przerwę, żeby mieć energię i doby nastroj. A co za dużo to niezdrowo. Za dużo mamy, dzieci, domu. Trzeba wychodzić, robić plany. Tylko dlaczego jak coś zaplanujesz, to dzieciak akurat się rozchoruje i tkwisz uwięziona w czterech ścianach? 

2 komentarze:

  1. Konfrontacja z rzeczywistością, z naszymi realiami. Kiedyś gdy poprosiłam znajomą aby na kilka godzin zajęła się moimi dziećmi usłyszałam: "jak się ma dzieci to się siedzi w domu!" Zmieniłam swoje myślenie wobec tej osoby, ale nie swoje potrzeby. Chyba nie można się przyzwyczaić do tego, że nasze plany bardzo, bardzo często się nie realizują. Może trzeba się do tego przyzwyczaić i czekać aż dzieci troszkę jeszcze urosną. Życzę dużo siły i cierpliwości!

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaak ciesz się przynajmniej, że to tylko na tydzień. Ja mam dożywocie. I znikąd pomocy!!

    OdpowiedzUsuń