wtorek, 3 maja 2011

lew - biały podobno

Pojechaliśmy zobaczyć lwa. Białego. Do Zoo Safari Borysew. Przez cały niemal czas lało, nie wysiadłyśmy nawet z M.I. z samochodu. Do lwa pobiegł J. z dziadkiem. Potem powiedział, że wcale nie był biały. I wcale to nie lew, tylko kociak duży. I tak w zasadzie to bardziej interesował go plac zabaw.



Odjechaliśmy po kilku minutach. Obiecaliśmy sobie, że przyjedziemy tu jeszcze raz. Zobaczyć lwa (ja) i pobawić się (J.). Zwiedzanie zoo przerodziło się w obiad na zamku w Uniejowie. Grunt, że przetrwaliśmy kolejny dzień bez taty.

1 komentarz: