niedziela, 31 lipca 2011

relikwie...

Na zawsze moje spojrzenie na relikwie wypaczył fragment "Imienia Róży" Umberto Eco:

"A ty nie zachwycaj się za bardzo tymi relikwiarzami. Wiele innych kawałków krzyża widziałem w różnych kościołach. Gdyby wszystkie były prawdziwe, Pan Nasz nie byłby umęczony na dwóch skrzyżowanych belkach, ale na całym lesie. 
— Mistrzu! — wykrzyknąłem zgorszony.


— Tak to jest, Adso. A są skarbce jeszcze bogatsze. Dawno już temu w katedrze w Kolonii widziałem czaszkę dwunastoletniego Jana Chrzciciela. 
— Naprawdę? — wykrzyknąłem w podziwie. Potem ogarnęło mnie powątpiewanie. — Ależ Chrzciciel został zabity w wieku bardziej posuniętym! 
— Tamta czaszka musi być w jakimś innym skarbcu — rzekł Wilhelm z poważną twarzą. 
Nigdy nie rozumiałem, kiedy żartuje." 




Nie da się ukryć, że jest w nim dużo prawdy. Po średniowiecznym kupczeniu relikwiami, odpustami i Bóg wie czym jeszcze trudno wyrokować o autentyczności czegokolwiek.... Nie chodzi o wiarę, lecz o zasadę i sprzeciw wobec wmawianiu w imię wiary że coś jest tym czym nie jest. Dlatego bardziej cenię wsółczesny i jak najbardziej autentyczny mini-różaniec* poświęcony w Jerozolimie, niż  domniemaną drzazgę z krzyża wprawioną w złoty relikwiarz. Tym bardziej, że ten różaniec to pamiątka po "muśnięciu" śmierci.

Po tym wstępie - kilka zdjęć z pelgrynacji relikwi Krzyża Świętego... Uroczystości, która bez względu na przekonania religijne mieszkańców jednoczy małą, wiejską społczność. Droga, każdy dom - udekorowane. Długie przygotowania. Ludzie w oknach, na ulicy, w kościele. Całą dobę. Może więcej. To jest dla nich na prawdę COŚ.

Wyglądamy. Najpierw w domu....


 ... w deszczu na drodze....

 ...idą...
...idą...
w końcu widać relikwiarz...


mina proboszcza - bezcenna :-)

ciakawostką jest to, że ludzie klękali nie przed małym złotym relikwiarzem, a dużym, drewnianym krzyżem...



                      
różaniec jerozlimski ma ciekawą historę. Jest mały, niepozorny - taki na jedną dziesiątkę. Natomiast w wymarze duchowym stanowi pewnym sensie wotum. Jest częścią przedziwnego prezentu jaki zgotował wszystkim uczniom i pracownikom mojego liceum dyrektor. Kupionego po tym, jak w drzwiach hotelu w którym mieszkał wybuchła bomba. Chwilę po przejściu przez nie jego pielgrzymki. To dla mnie naprawdę COŚ. Ten gest, twardego człowieka, zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Jakby surowy, ale  sprawiedliwy i nigdy nie okazujący uczuć ojciec nagle cię przytulił....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz